Księga Pierwsza 5 – 6

V

5. Któż mi to da, bym odpoczął w Tobie? Któż mi to da, byś wstąpił do serca mego i upoił je, bym zapomniał o błędach moich i przylgnął do Ciebie, jedynego dobra mojego? Czym jesteś dla mnie? Ulituj się, bym mógł mówić. Czymże. ja sam jestem dla Ciebie, że każesz mi kochać siebie, a jeślibym tego nie czynił gniewałbyś się na mnie i groziłbyś wielkim nieszczęściem?
Czyż małe byłoby to nieszczęście, gdybym Ciebie nie kochał? Biada mi! Powiedz mi, Panie Boże mój, przez miłosierdzie Twoje, czym jesteś dla mnie? „Powiedz duszy mojej: Jam jest zbawienie twoje”. Powiedz tak, niech usłyszę to! Oto uszy serca mego zwrócone ku Tobie, Panie. Otwórz je i „powiedz duszy mojej: Jam jest zbawienie twoje”. Pobiegnę za głosem tym i uchwycę Ciebie. Nie zakrywaj przede mną oblicza Twego 83; niechaj umrę, abym nie umarł i mógł je oglądać.

6. Za ciasny jest dom duszy mojej, byś do niego mógł wstąpić, rozszerz go! Grozi upadkiem; napraw go! Jest tam niejedno, co może razić oczy Twoje; wyznaję to i wiem o tym. Lecz któż go oczyści? A do kogóż innego, jak nie do Ciebie wołać będę: „Od skrytych grzechów moich oczyść mnie, Panie, i od obcych ustrzeż sługę Twego.” „Wierzę, przeto mówię”: Panie, Ty wiesz! Czym nie wyznał przed Tobą, Boże mój, „przeciw sobie samemu grzechów moich? a Ty, czyś nie odpuścił niezbożności serca moego”? Nie będę się spierał z Tobą, który prawdą jesteś; i nie chcę oszukiwać siebie samego, aby nie „kłamała nieprawość” moja „sobie”. Nie będę się przeto spierał z Tobą, albowiem „jeśli będziesz baczył na nieprawości moje, Panie, Panie, któż wydzierży?”.

VI

7. Pozwól mi jednak mówić w obliczu miłosierdzia Twego, mnie, „który jestem ziemią i prochem”. Pozwól mówić, bo oto mówię do miłosierdzia Twego, nie do człowieka, który ze mnie szydzi. I Ty może śmiejesz się ze mnie, lecz spojrzawszy na mnie, ulitujesz się nade mną. Cóż bowiem chcę powiedzieć, o Panie, jeśli nie to, że nie wiem, skąd przybyłem tu, skąd —mówię — dostałem się do tego życia śmiertelnego czy śmierci życiowej? Nie wiem. A przyjęła mnie słodycz miłosierdzia Twego, jak słyszałem od ojca i matki ciała mego, z którego to ojca i w której to matce ukształtowałeś mnie w czasie; ja bowiem tego nie pamiętam. Powitała mnie słodycz mleka niewieściego, a przecież ani matka moja, ani mamki moje nie napełniały same piersi swoich, lecz Ty przez nie dawałeś mi pokarm niemowlęcy według ustanowienia Twego i bogactw, aż do dna wszechrzeczy rozsianych. Tyś też sprawiał, że nie chciałem więcej, niż dawałeś, i że karmicielki moje chciały mi dawać to, co im dawałeś! Chciały bowiem dawać mi przez rozumne uczucie to, w co dzięki Tobie obfitowały. Albowiem ich dobrem było dobro moje, które otrzymywałem od nich, a raczej nie od nich, ale przez nie, gdyż wszystkie dobra od Ciebie pochodzą, Boże, i od Boga mego całe zbawienie moje. Zrozumiałem to później, gdy wołałeś do mnie przez to właśnie, co dajesz wewnątrz i zewnątrz. Wówczas bowiem umiałem ssać i poprzestawać na tym, co mi dogadzało, a płakać, gdy mi coś dolegało — i nic więcej.

8. Niebawem i uśmiechać się zacząłem, najpierw we śnie, a potem na jawie. To wszystko opowiadano mi o mnie i uwierzyłem, gdyż to samo widzimy u innych dzieci; * ja zaś sam tego o sobie nie pamiętam. I tak powoli uświadamiałem sobie, gdzie jestem; i chęci moje chciałem okazywać tym, którzy mieli je spełnić, ale nie mogłem, bo one były we mnie, oni zaś poza mną i żadnym swym zmysłem nie mogli wniknąć w mą duszę. Przeto poruszałem członkami i wołałem — a miały to być znaki odpowiadające chęciom moim; robiłem to wszystko, co mogłem i jak mogłem, a jednak nie było podobne rzeczywistości. A gdy mnie nie słuchano czy to nie rozumiejąc, czy to bojąc się, żeby mi coś nie zaszkodziło, gniewałem się na starszych, że nie byli mi poddani, na wolnych zaś, że nie chcieli być moimi niewolnikami, i tak płaczem mściłem się na nich. Że takimi naprawdę są niemowlęta, przekonałem się na przykładzie tych, które mogłem poznać. A że ja takim właśnie byłem, przekonały mnie więcej nieświadome niemowlęta niż świadomi moi żywiciele.

9. I oto niemowlęctwo moje już dawno umarło, a ja żyję. Ty zaś, Panie, który żyjesz zawsze i nic w Tobie nie umiera, ponieważ przed zaraniem wieków i przed tym wszystkim, co poprzednim można nazwać, Ty istniejesz i Bogiem, i Panem jesteś tego wszystkiego, co stworzyłeś. W Tobie trwają przyczyny całego nietrwałego świata, pozostają niezmienne początki wszystkiego, co zmienne, i żyją wieczne zasady wszystkich niepojętych i doczesnych rzeczy. Powiedz mi, Boże, błagam Ciebie, Ty miłosierny mnie nędznemu, powiedz mi, czy niemowlęctwo moje nastąpiło po jakimś innym już minionym okresie życia mego? * Czy może był to ów okres, który spędziłem w łonie matki mojej? Albowiem i o tym mi nieco mówiono i sam widziałem ciężarne niewiasty. Co jednak przedtem było, Słodyczy moja, Boże mój? Czy byłem gdzieś albo czy byłem kimś? Nie mani bowiem nikogo. kto by mi o tym powiedział; nie umieli mnie o tym pouczyć ani ojciec, ani matka, ani doświadczenie innych, ani własna pamięć. Czy śmiejesz się ze mnie, że się o to pytam i każesz, bym Ciebie za to, co wiem, chwalił i Tobie wyznawał?

10. Wyznaję Ci, Panie nieba i Ziemi, wielbiąc Ciebie za te pierwsze chwile istnienia i niemowlęctwo moje, których nie pamiętam. A pozwoliłeś, żeby człowiek o tym okresie swego życia snuł przypuszczenia na podstawie obserwacji innych, a nawet wierzył w wielu sprawach powadze niepoważnych niewiast. Byłem bowiem i żyłem wtedy także, i już pod koniec niemowlęctwa szukałem znaków, którymi mógłbym ukazać innym moje chęci. Skądże pochodzi takie stworzenie, jeśli nie od Ciebie, Panie? Czy jest taki mistrz, który by stworzył siebie samego? Czy bodaj jedna żyła, którą płynie w nas byt i życie, ma gdzie indziej swe źródło niż w Tobie, Panie, który nas stwarzasz i dla którego nie ma różnicy między bytem a życiem, bo najwyższy byt i najwyższe Życie są tym samym. Najwyższy bowiem jesteś i nieodmienny i nie przemija w Tobie dzień dzisiejszy, a jednak przemija w Tobie; bo w Tobie są również i dni wszystkie i nie miałyby dróg, po których by przechodziły, gdybyś ich nie ogarniał. A ponieważ „lata Twoje nie ustają”, lata Twoje są dniem dzisiejszym. I jakże wiele już dni naszych i dni ojców naszych przeszło przez to Twoje dzisiaj i z niego tamte dnie wzięły swoją miarę i istniały tak, jak to było dla nich możliwe, i inne jeszcze przeminą i wezmą zeń swoją miarę, i będą istnieć tak, jak to dla nich możliwe. „Ty zaś ten sam jesteś”, a wszelkie jutrzejsze i dalsze jeszcze, i wszelkie wczorajsze, i jeszcze dawniejsze dnie dziś stworzysz, dzisiaj stworzyłeś. Cóż mnie to obchodzi, jeśli ktoś tego nie rozumie? Niech i on cieszy się mówiąc: „Cóż to jest”? Niech i tak się cieszy, i niech raczej woli znaleźć nie znajdując, niż znajdując, nie znaleźć Ciebie wcale.